Nie było mnie tu chyba z rok. Zapomniałam o tym blogu, zajęłam się innymi rzeczami, wróciłam do pracy bo skończył mi się macierzyński. To było jak przeskok w zupełnie inny czas i inną przestrzeń, mogłam wyjść gdzieś bez dziecka, wow :) na dłużej niż 2-3 godziny, bo pewnie beze mnie umiera z tęsknoty i głodu ;)
Oczywiście piszę to z przymrużeniem oka, w wieku roku kiedy to odstawiłam Maluszka od piersi zjadał dużo dużo innych rzeczy, sam!! (pisałam jak mu rozszerzam dietę tu - niby Blw, ale nie ma co iść ślepo jedną drogą bo ktoś tak napisał, tylko trzeba patrzeć na swoje dziecko i wszystko do niego dostosować. Mimo to polecam zaufać dziecku i sobie i próbować podawać mu całe kawałki od początku). Potrafił zostać z tatą, babcią, ciocią i o dziwo przeżył to bez szwanku ;). Od września mój Mały Synuś poszedł do żłobka i radzi sobie bardzo dobrze, mimo że na początku długo za mną płakał co chyba nikogo nie dziwi. I choć ja też prawie miałam łzy w oczach to szłam do pracy wierząc że ma tam dobrą opiekę i potrafi dać sobie radę beze mnie. I że w niego wierzę, że sobie poradzi.
Młoda już tak urosła, że może iść od września do szkoły. Zarówno ona jak i ja przystosowałyśmy się do myśli że musi iść, a nie tylko może ale w związku z niezdecydowaniem rządzących chyba jednak nie musi. Dla mnie nie byłby to aż tak wielki problem, dla niej myślę że też nie, ale jeśli może być jeszcze rok w przedszkolu to chyba będzie. Jeszcze się zastanowię. No ale jest już naprawdę duża i tyle potrafi, zadziwia mnie każdego dnia. Do tego jest taka kochana, dobra i empatyczna. Ale żeby nie było tak kolorowo, wpada w histerię z gównianego (moim zdaniem) powodu (typu krzywo obcięta kartka, woda nie w tej szklance), chociaż dla niej to może być koniec świata ;)
A ja.. chodzę do pracy tak jak kiedyś, może trochę częściej wychodzę ze znajomymi, ale poza tym nie zmieniło się nic w moim podejściu do życia i dzieci. Dalej chcę ich tak samo wychowywać na szczęśliwych ludzi i mimo że mam mniej czasu to staram się spędzać z nimi dużo chwil. Nagle zauważyłam jak bardzo krótka jest doba żeby zrobić wszystko, dlatego czasem nie robię nic co powinnam ;) tylko to na co mam ochotę. Kij z brudnym domem i garami, czy też że dzisiaj nie ćwiczyłam. Bo zaczęłam wreszcie ćwiczyć jogę i sporo się rozciągnęłam, tylko mam trochę problem z regularnością ćwiczeń. Ale poczułam duży przypływ sił, i mam lepsze samopoczucie. Jakoś udaje mi się przetrwać tą okropną zimę bez śniegu i z deszczem. I żyję tylko wyjazdem na deskę (śniegu padaj!!)
I życie płynie ;) A ja wymyśliłam wreszcie coś czym pewnie się tu podzielę, zobaczymy ;) Niestety przestałam robić tyle zdjęć co kiedyś, i smutno mi z tego powodu, szczególnie kiedy oglądam zdjęcia które zrobiłam w tamtym roku. Mimo, ze ten rok nie należał do najłatwiejszych, wydarzyło się kilka rzeczy których się nie spodziewałam, to dajemy radę, żyjemy każdym dniem na sto procent i wierzymy że przyszłość będzie tylko lepsza, nigdy gorsza.
Pozdrawiamy!!! (i jak zwykle smatrfona oglądamy.. ;))
Idź stąd wreszcie matka paparazzi!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz