17 grudnia 2014

Chwilo trwaj jesteś taka piękna, chwilo trwaj gdy cię trzymam w rękach


Nie doceniamy do końca tego co mamy, kiedy wszystko jest dobrze. Żyjemy dzień za dniem tak samo, pracujemy, realizujemy swoje pasje i marzenia, spędzamy czas z bliskimi, bawimy się, chodzimy na zakupy, nie zastanawiamy się nad ciężkimi i przykrymi sprawami. To że my czy nasze dzieci są zdrowe uważamy za coś normalnego, bo dlaczego miało by być inaczej?
Ja żyję zgodnie z wyznaniem: żyj i ciesz się chwilą, bo drugiej takiej samej nigdy nie będzie.
Zawsze myślałam że doceniam to co mam, ale teraz nie jestem już tego taka pewna.
Po prostu prawie zawsze układało mi się w życiu dobrze, miałam pozytywne nastawienie i nie dopuszczałam do siebie myśli, że coś mogłoby być źle, np. choroba moja albo dziecka, brak pieniędzy że nie ma co jeść, śmierć kogoś bliskiego

Aż do dnia kiedy Młody trafił do szpitala.
Teraz już jest wszystko dobrze, ale tydzień temu cały dzień płakałam. Młody kaszlał przez 3 tyg, dostał antybiotyk ale nie pomogło, doktorka kazała zrobić rentgen, wyszło że zapalenie płuc i że musi iść do szpitala i dostać antybiotyk dożylnie bo z tamtym sobie jego organizm nie poradził. Pomyślałam: ale jak to nie poradził,o co chodzi? Mój synek jest naprawdę chory? Przecież miał tylko kaszel, nawet nie było gorączki. I jak żyć w tym szpitalu? Przecież ja go karmię piersią, nie zostawię go, muszę tam z nim być a ja nie znoszę szpitali, co z moim życiem?

Było mi ciężko, powiedziałam do męża, że ja nie umiem sobie poradzić i że nie jestem przystosowana do radzenia sobie w trudnych sytuacjach. Ale ja nie byłam już wtedy ważna, tylko Młody. Puknęłam się w czoło że myślę w takiej chwili o sobie i wzięłam się w garść. Spakowałam tą durną torbę, przytuliłam syna i mówiłam do niego że nigdy go nie zostawię, że teraz będzie w innym miejscu niż własny dom, ale to nie ma znaczenia bo ja będę cały czas przy nim. I że jest najważniejszy.

Tak bardzo się o niego bałam i prosiłam tylko o to żeby był już zdrowy. I żeby nigdy nie musiał już być w szpitalu. Kiedy nosiłam go na rękach jak usypiał myślałam o tym, jak muszą czuć się rodzice poważnie chorych dzieci. Jak pół swojego życia muszą spędzić w szpitalach. Ja musiałam być tam tylko tydzień, a było to dla mnie jak wieczność. Ja wiedziałam, że Młody wyzdrowieje po antybiotyku a oni nie wiedzą, czy ich dziecko przeżyje do następnego dnia.

Nie chcę wiedzieć jak to jest. Wiem że przy tym zwykle zapalenie płuc to nic wielkiego, ale dla mnie była to własna mała tragedia. Coś co dało mi do myślenia, i pozwoliło spojrzeć na wszystko z trochę innej perspektywy. Nie było ważne, że nie wszystko w domu jest zrobione, tylko żeby on był już zdrowy.

Tak bardzo też tęskniłam za Młodą a ona za mną. Nie rozstawałyśmy się od 4 lat i 4 miesięcy na dłużej niż te kilka dni kiedy byłam na patologii ciąży a potem rodziłam Młodego. Wtedy to było bardzo dla mnie i dla niej ciężkie i wydawało się że to cała wieczność. Ale teraz było trochę lepiej. Mogłam wychodzić ze szpitala, więc spędzałam czas z nią a z Młodym był wtedy Tata. Bawiłyśmy się, siedziałyśmy sobie w kawiarni, jadłyśmy, piłyśmy i śmiałyśmy się. Trochę wtedy zapominałam, że muszę wrócić tam na górę i nabierałam nowych sił i energii żeby znów być z Młodym.

Czasem mi się nie chce bawić z nimi, znów trzeba ogarnąć dom, ja też chcę usiąść na tyłku i zrelaksować się, włączyć kompa i robić coś tylko dla siebie albo zwyczajnie spać bo nie mam już sił. Ale co, jeżeli drugiej takiej chwili którą mogę spędzić z dzieckiem już nie będzie?

Komputer spokojnie poczeka, jeśli go na chwilę zostawię i odejdę, a dziecku trudno zaczekać kiedy woła: "Mamo chodź" bo właśnie odkryło coś czym koniecznie chce się podzielić
Naczyniom nie będzie smutno, że nie wstawiłam ich właśnie teraz do zmywarki, a dziecku będzie smutno, że mama nie przyszła wtedy kiedy ono jej potrzebuje
Kibel się na mnie nie obrazi i nie będzie mu przykro, że go nie umyłam, a dziecku będzie przykro że mama woli robić coś innego niż układać z nim puzzle, bawić się klockami czy zwyczajnie je przytulić

Czasem mi ciężko, tyle obowiązków, tyle rzeczy do zrobienia, a tu znowu Mały krzyczy albo córka woła żeby się z nią bawić, i choć czasem wtedy myślę: "czy możecie się do cholery zamknąć i dać mi zrobić cokolwiek?", to powtarzam sobie wtedy to co wyżej napisałam, i rzucam te obowiązki w kąt i idę do młodych. Nikt mi nie każe tego robić teraz, to wszystko może zaczekać.







4 komentarze:

  1. To co napisałaś jest prawdziwe. Wszystko inne poczeka, a dziecko ciekawe świata co rusz coś odkrywa :) I my jako rodzice powinniśmy być w takich momentach z naszymi dziećmi :) Patrzeć jak uczą się czegoś nowego, bawią się i chcą się przytulać.. Bo za moment wyrosną z tego "Mamo chodź!" i czasu nie cofniemy. A najcenniejsze chwile są te z rodziną, dzieckiem :)
    Ja mam sposób na moją Miśkę :) Ze mną wkłada naczynia, i ściera kurze :) Uczę ją, że nawet sprzątanie może być fajne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja kiedyś umiała odkurzać ze mną dom :P i lubiła ze mną sprzątać, a teraz to nic tylko lale i baje i ogólnie zabawa, ale może znów zmieni zdanie ;)

      Usuń
  2. Pięknie to napisałaś! Czuję tak samo!

    OdpowiedzUsuń