Drugi raz w przeciągu tygodnia jestem w przychodni i czekamy na lekarza, obok mnie 3 mamy z dziećmi. Jedna dziewczynka niecałe 3 latka, bardzo fajna, taka śliczna i uśmiechnięta, jest po prostu sobą czyli dzieckiem. Nudzi się jej więc chodzi w kółko, zaczepia siostrę, trochę dokucza mamie. Mama do niej mówi: jesteś niegrzeczna. Znów to słowo.
Moja córka ma już ponad 4 lata i tamci ludzie określiliby ją pewnie jako grzeczną. Siedzi na kolanach albo krzesełku, czeka, nie biega, nie dokucza nikomu. Moim zdaniem dlatego, że jest coraz bardziej cierpliwa i więcej rozumie, mogę jej już wytłumaczyć że trzeba poczekać na swoją kolej.
Ale nie zawsze tak było. Młoda jest żywym dzieckiem i wszędzie jej pełno, dlatego jak była mniejsza, to też wiele razy biegała i uciekała mi. Czasem miałam ochotę jej przylać. Pewne też nie raz i nie dwa powiedziałam do niej: jesteś niegrzeczna. Teraz myślę, że to bez sensu. Nie lubię tego określenia, a dla dziecka ono kompletnie nic nie znaczy. Lepiej już nazywać zachowania po imieniu, np. biegasz, krzyczysz, dokuczasz, przeszkadzasz komuś. Wiadomo, że jak się siedzi w przychodni i czeka na swoją kolej, to obok są inni ludzie i czasem dziecko może komuś przeszkadzać. Ale co jest ważniejsze, inni ludzie czy własne dziecko? Poza tym ja mam swoje dzieci i jak czyjeś krzyczy albo biega obok mnie to mam to w tyłku, dlaczego ma mi to przeszkadzać skoro mam to samo w domu na codzień.
Bycie grzecznym to bycie ułożonym, to ładne zachowanie, siedzenie w jednym miejscu, nie przeszkadzanie nikomu, nie odzywanie się nie proszonym, sprzątanie po sobie, zabawa po cichutku z samym sobą bez hałasowania, słuchanie poleceń rodziców. Coś wam to przypomina? Bo mi całkowicie podporządkowanego innym człowieka, bez własnej osobowości i bez własnego zdania, robiącego nie to na co ma ochotę, ale to na co inni mają ochotę. Czy ktoś chciałby żeby jego dziecko było właśnie takim człowiekiem? Pewnie nie, ale niechcący do tego dążą. Dziecko nie może być sobą, wyrażać swoich uczuć i emocji, więc jak ma się tego nauczyć? Wielu moich znajomych ma problemy z wyrażaniem emocji (ja też) i na pewno w dużej części jest to spowodowane tym, że kiedyś musieliśmy być grzeczni.
Przez wymaganie grzeczności u dziecka niechcący niszczymy jego kreatywność, naturalną spontaniczność i chęć poznawania świata, fajnie jest to opisane w tym artykule.
Ja nie chcę tego dla moich dzieci. Chcę żeby były sobą i umiały radzić sobie w życiu, i przede wszystkim słuchały siebie a nie innych. I co więcej, zauważyłam że kiedyś kiedy czasem użyłam do córki słowa grzeczna i chciałam żeby się tak zachowywała, ona robiła wszystko na odwrót. Teraz tego nie robię, nie upominam jej i nie mówię jak ma się zachowywać i o dziwo, wiele osób określa moje dziecko że jest właśnie grzeczne ;) Ona wie, że czasem mi zależy żeby chwilę poczekała albo nie krzyczała i nie muszę jej przy wszystkich wypominać: "przecież miałaś być grzeczna", "dlaczego znowu jesteś niegrzeczna".
Ja mogę powiedzieć, że moje dziecko zawsze wie jak się zachować :) w gościach ostoja spokoju, uważana za wzór, a w domu istne szaleństwo :) Bo szalejemy razem :) Jak dziecko się wybiega i wykrzyczy
OdpowiedzUsuń(nawet z mamą) to gdzieś ta energia też ulatuje :) I zawsze używam form, poproszę, dziękuję :) Mnie to nic nie kosztuje, a wydaje mi się, że kiedyś to zaprocentuje :)
No i buziaka dostaję na zawołanie :D
Ja też właśnie używam do Młodej słów proszę i dziękuję i ona zawsze tak mówi, a nigdy jej tego nie uczyłam, po prostu widziała że tak robię i powtarzała ;) Moja też mi buziaki daje na zawołanie;)
Usuń